Do trzech razy sztuka?

Grupę Pale Mannequin znam od samego początku, choć muszę przyznać, że poprzednie dwie płyty nieszczególnie przypadły mi do gustu. Oczywiście, to nie tak, że to złe płyty, ale muszę się przyznać, że dotąd trochę traktowałem ich po macoszemu i wzruszeniem ramion. Wszystko się zmieniło wraz z polskojęzycznym minialbumem “Toń”, który zespół traktuje jako swój trzeci pełnometrażowy krążek, choć jego czas trwania sugeruje raczej epkę, a któremu mam też przyjemność patronować. To nie tak, że doceniam ich dopiero, gdy na ich płycie znajduje się moje logo i mogę z dumą chwalić oraz promować ich wydawnictwo. To dodatek, wyróżnienie – bardziej dla mnie, aniżeli dla nich. Ta płyta zwyczajnie do mnie trafiła tak jak oczekiwałbym po wciąż nowym, świeżym i ciekawym zespole, jakim bez cienia wątpliwości jest warszawski Pale Mannequin. Tym samym też zachęcając mnie do ponownego sięgnięcia po ich wcześniejsze dokonania.

Na patronackim albumie zatytułowanym “Toń” znaleźć można zaledwie cztery utwory o łącznym czasie nieco ponad dwudziestu pięciu minut, jednak w wersjach cyfrowych można go sobie rozszerzyć do niemal półgodziny za sprawą edytowanej wersji utworu “Ty tam, to ja”. Jednak po kolei. Zaczynamy od “Dnia bez marzeń” trwającego nieco ponad cztery i pół minuty, który otwiera perkusyjne wejście i z początku nieco za głośne, trochę industrialnie brzmiące klawisze. Następnie utwór ciekawie się rozwija i huśta swoim klimatem oraz emocjami, znakomicie podkreślanymi także wokalem i przejmującym tekstem. Po nim równie intensywnym klawiszem wtacza się zanurzony w gęstym, ociężałym tempie “Ty tam, to ja” zamykający się w czasie niecałych dziewięciu minut (bez sekundy), kapitalnie zbalansowany niemal tanecznymi rytmami i pulsującymi rozbudowaniami. Ponownie krótszy, bo niespełna czterominutowy, jest utwór zatytułowany “Naspojrzenie” w którym wita słuchacza akustyczna gitara do której dołączają jedynie mroczne, duszne klawisze, a na koniec panowie raczą ostrzejszą gitarową solówką. Utwór tytułowy trwa nieco ponad osiem minut i kończy wydanie fizyczne. Zaczyna się on leniwie, od post-rockowego budowania atmosfery i stopniowo rozwijając się w pulsujące, choć dość duszne rozbudowanie i wreszcie gęsty, ciężki finał. Dostępna cyfrowo na streamingach wspomniana, skrócona wersja “Ty tam, to ja” trwa niecałe cztery minuty (bez jednej sekundy) i jest równie intensywny co wersja standardowa. Mroczny wstęp i taneczny rytm został tutaj zachowany i kapitalnie wżera się w głowę, tym bardziej, że nie ma tutaj poczucia wyciętego materiału, a sam utwór w tej wersji sprawia wręcz wrażenie odrębnej interpretacji o jeszcze większej i mocniejszej sile rażenia.

“Toń”, choć krótka jest płytą atrakcyjną i intensywną zarówno pod względem brzmienia czy pomysłów, ale także ze względu na bardzo dobre, polskojęzyczne teksty. Po nieco Opethowo-Toolowo-Riversidowych początkach Pale Mannequin nie przestaje poszukiwać swojego własnego miejsca na muzycznej mapie i zaczyna coraz mocniej wyrastać na jeden z najciekawszych, młodych polskich zespołów w klimatach rocka progresywnego czy art rocka. To płyta spójna i przemyślana, choć jej długość może nieco dziwić. Osobiście nie obraziłbym się na jeszcze ze dwa utwory w tej formule, ale mam nadzieję, że panowie nie powiedzieli jeszcze ostatniego (polskojęzycznego) słowa i swoim następnym albumem zrobią równie dobre wrażenie jak tym wydawnictwem. Ja z całą pewnością do “Toni” będę wracać, a tymczasem czas na nowo odkryć ich wcześniejsze płyty. Warto znać!

Reviewer: Lupus

Date: 30.12.2022

Direct Link: https://lupusunleashed.blogspot.com/2023/01/tydzien-26-31122022-roznosci-4.html


Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *